mi nocne kawiarnie w mieście wewnętrznem — i wnet na nowo zaczął kopać ziemię łopatą.
Więcej niż godzinę brodziłem po przez pola gruzów, tańcowałem po chwiejących się deskach i pełzałem śród poprzecznych belek, zamykających ulice. Cała dzielnica żydowska była jedną kamienną pustynią, jakby trzęsienie ziemi zburzyło miasto.
Oddech mi zapierało ze wzruszenia, szedłem splamiony i w podartem obuwiu — aż nakoniec wydostałem się z tego labiryntu. Kilka szeregów domów — i stałem przed jaskinią, której poszukiwałem. — Nade drzwiami widniał napis: „Cafe Chaos“.
Bezludny, mały lokal, w którym zaledwie starczyło miejsca na parę stolików, stojących pod ścianą.
Na środku sali na trójnożnym bilardzie spał kelner i chrapał
Przekupka z koszem jarzyn przed sobą siedziała w kącie — pochylona nad szklanką czaju.
W końcu zdecydował się kelner wstać i zapytać, czego chcę. Z zuchwałego spojrzenia, jakiem ten patrzył na mnie od stóp do głów — dopiero teraz przyszło mi na myśl, że muszę wyglądać jak oberwaniec.
Rzuciłem okiem w zwierciadło i przeraziłem się: cudza, anemiczna twarz, pomarszczona, szara jak kit z szczecinowatą brodą i poczochranym długim włosem ukazała się przedemną.
„Czy sylwetkarz Jaromir był tu, zapytałem — i zamówiłem czarną kawę.
„Nie wiem, gdzie on siedzi do tej pory“ — odpowiedział mi kelner, ziewając.
Poczem znów s!ę położył na bilard i w dalszym ciągu drzemał.
Wziąłem ze ściany Prager Tageblatt[1] i — czekałem. Litery biegały mi w oczach jak mrówki po stronicach — i ani słowa nie zrozumiałem z tego, com czytał.
- ↑ Prager Tageblatt — niemieckojęzyczna gazeta wydawana w Pradze w latach 1876–1939.