Savioli na zewnątrz; sam zaś gromadziłem dowód za dowodem, aż nastał dzień, w którym władza państwowa nałożyła rękę na drze Wassorym.
„Wtedy zwierz popełnił samobójstwo. Błogosławiona to chwila!
„Jakgdyby mój sobowtór stanął przy nim i prowadził jego rękę, aby życie sobie odebrał z tej flaszeczki amylnitrytu, którą naumyślnie zostawiłem w jego gabinecie przy sposobności, gdy pewnego razu celowo sam go doprowadziłem do tego, że i mnie postawił fałszywą djagnozę jaskry: przyczem szczerze i gorąco życzyłem mu, aby ten amylnitryt zadał mu cios ostateczny.
„W mieście mówiono, że umarł na paraliż mózgu. W istocie amylnitryt zabija jak paraliż mózgu. Lecz pogłoska ta długo utrzymać się nie mogła.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Charousek skamieniał nagle i ustał nieruchomy, jakgdyby się zagłębił w jakiś problemat: potem spojrzał w kierunku tandeciarni Wassertruma.
„Teraz — szeptał — on jest sam, zupełnie sam, ze swoją chciwością — i — i ze swoją lalką woskową!
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Serce mi uderzało jak młotem.
Ze zgrozą spoglądałem na Charouska. Czy miał pomięszanie zmysłów? Gorączka mu widocznie podsuwa takie fantastyczne opowieści.
Naturalnie, naturalnie. Wszystko to on wymyślił, uroił sobie, wyśnił.
Nie mogą być prawdą te okropne rzeczy, jakie mówił o okuliście. To suchotnik: gorączka śmierci mózg jego trawi.
Chciałem go uspokoić jakiemś żartobliwem słowem i myśli jego skierować na weselsze tory.
Nagle, zanim znalazłem odpowiednie słowo, błyskawicznie przypomniałem sobie twarz Wassertruma z rozciętą górną wargą tak jak wtedy, gdy