Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

Rozważyłem, że nie warto zadawać sobie trudu, aby podzielić się ze Zwakiem tym, co się wtedy działo. Chociaż wiedziałem, że wola mi odmówi, pragnąłem jednak teraz spróbować przemówić.
Nagle wszyscy trzej siedzący przy stole spojrzeli uważnie na mnie i Prokop powiedział zupełnie głośno: „On zasnął“! — tak głośno, że brzmiało to prawie, jak gdyby się pytał.
Rozmawiali dalej przytłumionym głosem i poznałem, że mówią o mnie. Nóż Vreslandera tańczył tu i owdzie chwytał światło lampy, a odbite promienie raziły mnie w oczy. Padło słowo jak: „Zwarjować“ — przysłuchiwałem cię rozmowie, prowadzonej w tym kółku.
Tematów takich, jak o „Golemie“ nie należy poruszać przy Pernacie — powiedział z wymówką Jozue Prokop, — „gdy opowiadał o książce ibbur, zamilkliśmy i nie pytali więcej. Ręczę, że mu się to wszystko tylko śniło.
Zwak potwierdził: „Macie zupułną słuszność. Doznajesz wrażenia, jakbyś chciał przekroczyć, ze światłem, zapylony pokój o ścianach i suficie obciągniętych spróchniałym suknem i podłodze pokrytej na wysokość stopy suchym próchnem przeszłości; przy najdelikatniejszem dotknięciu wnet płomień wybucha ze wszystkich kątów.
„Czy Pernat był długo w szpitalu warjatów? Szkoda go, może mieć zaledwie czterdzieści lat“ — powiedział Vrieslander.
„Tego niewiem i nie mam pojęcia, skąd on może pochodzić i jaki dawniej był jego zawód. Z postaci przypomina szlachcica starofrancuskiego, dzięki swojej wysmukłej postaci i ostrej brodzie. Przed wielu, wielu laty prosił mnie jeden stary doktór, abym się nim trochę zajął i wyszukał mu małe mieszkanie tutaj w tych ulicach, gdzieby nikt go nie śledził i niepokoił go pytaniami o przeszłych czasach“. Zwak znów spojrzał na mnie. „Od tego czasu miesz-