Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Przerwałem mu natychmiast mowę i uspokoiłem go szczerze. I aby mu okazać, że o nim nic złego nie myślę, lecz uważam go raczej za wspólnika, opowiedziałem mu z małemi opuszczeniami to, co uważałem za konieczne, i co miało związek z pracownią. Dodałem nadto: „Obawiam się, że pewna blizka mi kobieta jest w niebezpieczeństwie, i w nieprzewidziany sposób może stać się ofiarą złych zamiarów tandeciarza“. Po uprzejmym sposobie, w jaki się przysłuchiwał, nie przerywając pytaniami, domyśliłem się, że jeżeli nie szczegóły, to przynajmniej ogólna treść sprawy jest mu znaną. „Zgoda“ powiedział, gdy skończyłem.
„Nie myliłem się jednakże! Łotr chce schwycić Saviolego za gardło, ale widocznie ma jeszcze przy sobie za mało materjału. Gdyby nie to, pocóż by on się tutaj kręcił!
„A mianowicie szedłem wczoraj — powiedzmy: przypadkowo, przez Koguci zaułek“ objaśnił spostrzegłszy moją pytającą minę, — „wtem wpadło mi w oczy, że Wassertrum z początku długo zapewne niezdecydowany — wałęsał się wciąż przed bramą, lecz potem, gdy się przekonał że nikt go nie śledzi, skręcił szybko do domu. Szedłem wciąż za nim, udawałem jak gdybym go chciał odwiedzić, to znaczy, zapukałem do niego i zaskoczyłem go właśnie, gdy wewnątrz majstrował kluczem przy żelaznych drzwiach w podłodze.
„Naturalnie zaniechał tego natychmiast, gdy tylko wszedłem, i także upozorował, że stuka do pana. Zdaje się, że właśnie pana w domu nie było, gdyż nikt nie otwierał.
„Skoro potem ostrożnie wypytywałem w żydowskiej dzielnicy, dowiedziałem się, że ktoś — podług opisu mógł to być tylko dr. Savioli — zajmuje tutaj potajemnie uboczne mieszkanie. Lecz ponieważ dr. Savioli leży często chory, reszty domyśliłem się sam. „Widzi Pan: wyłowiłem to z szuflad, aby uprze-