dzić Wassertruma w każdym wypadku“ — zakończył Chorousek i wskazał paczkę listów, leżącą na biurku — „to wszystkie papiery, jakie mogłem znaleźć. Przypuszczam, że nic więcej nie zostało. Tak dobrze mi to szło w ciemności, że wypróżniłem przynajmniej wszystkie skrzynie i szafy“.
W ciągu tego opowiadania przyglądałem się bacznie pokojowi i mimowoli wzrok mój zatrzymał się na skrytych drzwiach w podłodze. Zamyśliłem się przytem, gdyż Zwak mi kiedyś opowiadał, że do pracowni prowadzi z dołu jakieś skryte wyjście. Była to czworokątna płyta z kółkiem do podnoszenia. „Gdzie mamy schować te listy? — rozpoczął znowu Charousek. Pan, panie Pernat, i ja jesteśmy jedyni w całym Ghetto, którzy bez złej myśli uprzedzamy działanie Wassertruma, — dlaczego właśnie ja, to ma swoje specjalnie znaczenie“. (Widziałem, jak jego rysy wykrzywiły się w dzikiej nienawiści, gdy rozgryzał to ostatnie zdanie —) „A pana on uważa za —“ Charousek stłumił ostatnie słowo „warjata“ prędkim sztucznym kaszlem, lecz domyśliłem się, co chciał powiedzieć. Nie sprawiło mi to przykrości: Uczucie, że mogę „jej“ pomódz, wywołało we mnie taką radość, że wszystką wrażliwość moją zatarła. —
W końcu zrobiliśmy postanowienie, ukryć paczkę u mnie i poszliśmy do mego pokoju.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Charousek wyszedł już dawno, lecz ja wciąż nie mogłem się zdecydować iść do łóżka. Jakieś wewnętrzne niezadowolenie gryzło mnie i powstrzymywało od tego, czułem, że miałem jeszcze coś do wykonania; Ale co? co?
Nakreślić plan dla studenta, co czynić potem? Było to niepodobieństwem. Tak czy owak, Charousek nie schodzi z oczu tandeciarza, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Wzdrygnąłem się, pomyślawszy o nienawiści przezierającej ze słów Charouska. Cóż mu uczynić mógł Wassertrum?