Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/13

Ta strona została przepisana.

dobrego nie wyrasta z wspomnień, wszystko z początku jest miłe, potem pewnego dnia życie ukazuje twarz wyższego nauczyciela, aby niejednego w końcu zsiniałą, szatańską łapą — nie, nie, nie chcę!“ — zwrócił się do stojącej obok obrotowej szafki z książkami.
„Same egzemplarze w złotej oprawie?“ — Kiwając głową odczytywał dziwaczne i zupełnie do całego otoczenia nie nadające się tytuły i grzbietów: „Leidinger G., Historja akademickiego związku śpiewaków w Bonn“, „Aken Fr., Zarys nauki o iloczasie i rytmie w języku greckim“, „Neunauge K. W., Leczenie hemoroidów w klasycznej starożytności?“ — no, zdaje się, że polityka, dzięki Bogu, nie jest reprezentowana“. — Wyjął: „Aalke Pott, Tran wątrobiany i jego rosnąca wziętość, tom 3“ i zaczął przeglądać. Ohydny druk i nędzny papier stały w rażącej sprzeczności z kosztowną oprawą. „Pomyliłem się? Czyżby tu zupełnie nie szło o hymn na cześć gorzkiego tłuszczu?“ — otworzył pierwszą stronę i czytał rozbawiony:

„Bibljoteka Sodomy i Gomory“
Dzieło zbiorowe dla kawalerów
(Wydanie jubileuszowe)
WYZNANIA WYSTĘPNEJ UCZENICY
(DALSZY CIĄG SŁYNNEGO DZIEŁA: PURPUROWY ŚLIMAK)