Strona:Gustaw Meyrink - Zielona twarz.djvu/157

Ta strona została skorygowana.

ucho nie przejść do nieba. Ona właśnie nie lubi bezustannych okrzyków Halleluja, a monotonna muzyka jest mi także wstrętna. — Tak, gdyby niebo było tylko próżną groźbą! Ale jestem mocno przekonany, że tego rodzaju instytut istnieje po śmierci. To jest naturalnie bardzo ciężka sztuka balansowania, by z jednej strony zostać uczciwym, a z drugiej mimo to uniknąć przyszłego raju. Problem, o który sobie już świętobliwy Buddha rozbijał głowę“.
„I ty sobie także, jak widzę“.
„Oczywiście. Tylko żyć przecież nie wystarcza. Albo? — Ty zdaje się zupełnie nie przeczuwasz, jak wiele odemnie się wymaga. Nie ze względu na towarzystwo, — to robi tam moja gospodyni — ale ze względu na duchową pracę, która staje przedemną w celu planowanego — założenia — nowego — państwa i nowej religji. Tak“.
„Na miłość Boga! Jeszcze cię zamknął“
„Nie bój się, nie jestem podżegaczem“.
„Czy twoja gmina jest już duża?“ zapytał Hauberisser ze śmiechem, podejrzywając jakiś dowcip.
Pfeill spojrzał nań ostro i rzekł po chwili. „Zdaje się, że jak najczęściej, źle mnie niestety rozumiesz. Czy nie czujesz, że jest coś w powietrzu, co jeszcze nigdy, może od czasu istnienia ziemi, tak silnie w powietrzu nie leżało? Prze-

165