Zatem ułożone, — dowidzenia mój chłopcze.
Do zobaczenia, bardzo dziękuję.
Nie masz za co, mój chłopcze.
I Cezar powrócił do swego domu, czując że wielki ciężar spadł mu z serca.
Cezar Houlbrèque dzierżawił małą, bardzo małą fermę, nie byli bowiem bogaci, ani on, ani jego ojciec. Żyli marnie, sami, przy pomocy służącej, dziecka lat piętnastu, która gotowała im pożywienie, pilnowała kur, doiła krowy i robiła masło. Cezar był dobrym rolnikiem ale zamało mieli ziemi i zamało bydła, ażeby wydobyć więcej ponadto co dla nich samych było konieczne. Stary już wcale nie pracował. Ponury jak wszyscy głusi, rozbolały, pomarszczony i przygarbiony, łaził po polach podpierając się kijem, spoglądając na ludzi i zwierzęta wzrokiem twardym i nieufnym. Czasem siadał na brzegu rowu i trwał tak godzinami bez ruchu, zamyślony nad rzeczami, które niegdyś go obchodziły, nad cenami jaj lub zboża, nad deszczem lub słońcem, które pomagają lub przeszkadzają róść plonom. I dręczone reumatyzmem jego stare członki, chłonęły jeszcze wilgoć ziemi, tak jak wchłaniały w siebie od lat siedmdziesięciu wyziewy murów jego nizkiej chaty nakrytej wilgotnem poszyciem słomy.
O zachodzie słońca powracał do domu, zasiadał zawsze na tem samem miejscu w kuchni i kiedy postawiono przed nim garnek gliniany z zupą, obejmował go swymi pokręconymi pal-
Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.