Ta strona została uwierzytelniona.
tylko ręką na drzewo, równocześnie odwracając głowę w przeciwną stronę aby nic nie widzieć.
Wiktor nie rozumiejąc o co się rozchodzi, wziął z jej ręki światło i oświecił drzewo, tu z przerażeniem spostrzegł ojca Amable wiszącego wysoko na stajennym powrózku.
Drabinka oparta o pień jabłoni sterczała jeszcze.
W jednej minucie pobiegł do komory chwycił za sierp — wydrapał się na drzewo i przeciął sznur. Z głuchym łoskotem spadł trup na ziemię.
Stary już nie żył, — był zimny, a z wykrzywionych boleśnie jego ust, zwisał siny język.