Pokojówka moja, która nie wiedziała o niczem, przychodziła co chwilę i spoglądała na mnie, myśląc może, żem oszalała. Odesłałam ją, nie mówiąc do niej ani słowa. Ona pobiegła po lekarza, który przyszedłszy zastał mię wśród silnego ataku nerwów. Złożono mię do łóżka. Wywiązało się u mnie zapalenie mózgu. Gdy po długiej chorobie odzyskałam przytomność, spostrzegłam przy moim łóżku mojego kochanka, samego... Poczęłam krzyczeć: Mój syn! — Gdzie jest mój syn?...
On nic nie odpowiadał. Ja pytałam dalej: Nie żyje? — Nie żyje? Czy życie sobie odebrał?
On mi odpowiedział:
Nie, nie, przysięgam ci. — Mimo wszelkich starań nie mogłem go odnaleść.
Ja, zrozpaczona, oburzona tym niewytłómaczonym a nierozsądnym gniewem, zawołałam:
Zabraniam ci powrócić, szukać sposobności zobaczenia ze mną, dopóki go nie odnajdziesz. Odejdź.
On wyszedł.
Od tego czasu nie zobaczyłam już więcej ani jednego, ani drugiego i żyję w ten sposób już lat dwadzieścia.
Wyobraź pan sobie i zrozum tę straszną karę, to ciągłe a powolne rozdzieranie mojego serca matki, mojego serca kobiety, zrozum pan to okropne oczekiwanie bez końca... bez końca!...
Nie, skończy się. Bo umieram... Umieram bez zobaczenia jednego i drugiego. On, mój przy-
Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.