Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

w zwierciadle wody. Rozprawialiśmy o istotach zamieszkujących te światy, o ich kształtach przypuszczalnych, o ich nieodgadnionych zdolnościach, o zwierzętach, roślinach, o tych wszystkich właściwościach, tworach i postaciach, które jedynie fantazya nasza w pewnych chwilach wywołać jest wstanie.
W tem nagle z daleka posłyszeliśmy wołanie:
— Proszę pana, proszę pana!
— Tu jestem, Baptysto, odpowiedział mój przyjaciel.
Służący przyszedł ku nam i oznajmił:
— Ta cyganka, znajoma pana przybyła.
Przyjaciel mój począł się śmiać, śmiał się szalonym śmiechem, potem zapytał:
— Mamy dziś 19 lipca?
— Tak, panie.
— Bardzo dobrze. Powiedz jej, by zaczekała, daj jej kolacyę, ja za dziesięć minut nadejdę.
Gdy służący oddalił się, przyjaciel wziął mię pod rękę.
— Pójdziemy powoli, po drodze opowiem ci tę historyę.
Prawie przed siedmiu laty, w roku, w którym tu powróciłem, wyszedłem jednego wieczoru przejść się po lesie. Była piękna pogoda podobnie jak dzisiaj, idąc wolnym krokiem pod wielkiemi drzewami spoglądałem na gwiazdy po przez liście, pijąc pełną piersią świeże powietrze lasu i nocy.