ry nudziasz, i zamknąwszy drzwi na dwa spusty zeszedł po świecę.
Młody człowiek, tchórz jakich dość na świecie, stracił głowę i jak się zdaje wpadłszy nagle w wściekłość, wołał ciągle na nią:
Schowajże się gdzie przecież, żeby cię nie znalazł. Przez ciebie stracę chleb na całe życie! Przez ciebie na nic cała moja karyera! Schowajże się gdzie przecież!...
Dał się słyszeć odgłos klucza obracanego w zamku.
Hortenzya pobiegła do okienka w dachu wychodzącego na ulicę, otwarła je nagle i głosem cichym, lecz stanowczym:
Przyjdziesz mnie podnieść, jak on odejdzie, rzekła.
I wyskoczyła.
Ojciec Grabu, nie znalazł nikogo i zeszedł mocno zdziwiony.
W kwadrans potem ów pan Zygisbert, przybiegł do mnie i opowiedział mi tę całą historyę. Młoda dziewczyna leżała pod murem, niezdolna podnieść się nawet, spadłszy z wysokości dwóch piąter. Pobiegłem z nim razem do niej. Deszcz lał jak z cebra, zaniosłem przeto nieszczęśliwą dziewczynę do siebie i skonstatowałem złamanie prawej nogi w trzech miejscach, tak, że nawet kości przebiły ciało. Ona nie skarżyła się nawet i powtarzała tylko z dziwną rezygnacyą: Jestem ukaraną, jestem dobrze ukaraną.
Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.