Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

— I to dziś właśnie Trzech Króli! Kazałem włożyć do gęsi bobu; niema jednak królowej! Głupio!
Powtórzyłem zanim jak echo:
— Głupio! Ale cóż mogę na to poradzić?
— Trzeba żebyś coś znalazł, parbleu!
— Co mam znaleść?
— Kobiety.
— Kobiety? Czyś oszalał?
— Ja znalazłem wódkę pod gruszką, szampana pod schodami, chociaż mnie nikt nie prowadził. Spódniczka zaś jest pewnym dla ciebie drogowskazem. Poszukaj, mój stary.
Mówił to tonem tak poważnym, seryo i przekonywającym, że nie wiedziałem, czy żartuje.
Odrzekłem:
— No, no, Marchas, tylko nie blaguj!
— Ja nigdy w służbie nie blaguję.
— Ale skądże do dyabła chcesz, żebym wynalazł kobiety?
— Skąd chcesz. Musiały zostać dwie, albo trzy we wsi. Wytrop i przyprowadź.
Wstałem z krzesła. Było mi za gorąco przed tym ogniem. Marchas zapytał:
— Podać ci myśl jedną?
— Dobrze.
— Dowiedz się o proboszcza.
— O proboszcza? Po co?
— Zaproś go na kolacyę i poproś, żeby przyprowadził kobietę.
— Proboszcz! Kobietę! Ach! Ach!
Marchas, z nadzwyczajną jednak powagą, mówił dalej: