broń, zrobiły szybki znak krzyża. Proboszcz zaś potem, powoli wyrzekł po łacinie modlitwę: „Benedicite“.
Dwie pierwsze kury zjawiły się, podawane przez Marchas, który wolał usługiwać, aniżeli być uczestnikiem tej śmiesznej biesiady.
Ja zaś zawołałem: Prędko szampana!
Korek wyskoczył z hukiem wystrzału i mimo sprzeciwu proboszcza i siostry, trzech huzarów siedzących koło trzech babek, siłą wlało im do ust, trzy pełne szklanki wina.
Massouligny, który miał talent wszędzie być sobą i w zgodzie ze wszystkimi, nadskakiwał w śmieszny sposób matce Paumelle. Hydroficzka, która mimo swej choroby miała zresztą wesołe usposobienie, bałamuciła go również swoim falsetowym głosem i śmiała się tak mocno z żartów swojego sąsiada, że aż jej wielki brzuch zdawał się wyskakiwać na stół. Mały Herbou wziął sobie na seryo za zadanie upić idyotkę, a baron d’Etreillis, zawsze poważny, wypytywał matkę Jean-Jean o tryb życia, zwyczaje i regułę szpitalną.
Zakonnica przerażona wołała do Maussoligny:
— Och! Och! Przez pana rozchoruje się jeszcze; proszę pana, nie pobudzaj ją pan do śmiechu. Och! panie...
Następnie, podnosząc się usiłowała wyrwać Herbou szklankę z winem, lecz on je szybko wlewał w usta, na pół pijanej już idyotki:
Strona:Guy de Maupassant-Wybór pism (1914).djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.