Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

by spojrzał poza siebie, spostrzegłby pewnie, że ów nieznany człowiek wyszedł z domu przeciwległego i kroczył jego śladem.
W jakieś pięć minut, zjawił się na widowni Barnes i wszedł do domu, gdzie chwilowo przebywał drugi detektyw. Obejrzał starannie bramę od wnętrza i znalazł to czego szukał. Lekko nakreślone ołówkiem słowa: East, ul 30 numer .... Tylko tyle. Ale Barnes wiedział, że ślad Róży Mitchel śledzony był aż do końca, a adres zgadza się z podanym przez nią. Mógł ją tedy odnaleźć każdej chwili.
— Wilson jest bardzo przezorny! — pomyślał. — Dobrze się sprawił. Dostrzegł mój gest, zapisał adres i znikł zaraz. Nie zdziwiłbym się, gdyby zdołał trzymać na oku tego wyrafinowanego draba. Ba... zbyt wysoko oceniam Mitchela. W każdym razie muszę chwilowo go zostawić Wilsonowi, gdyż zacny Pettingill absorbuje mnie jeszcze.
Wpół godziny później był w swem biurze i konferował z pomocnikami.
Tymczasem kroczył Wilson za Mitchelem przez Broadway, aż do teatru „Kasino”, gdzie śledzony kupił bilety wstępu. Następnie ruszył ku hotelowi w piątej avenue. Skinął głową portjerowi, wziął klucz i wszedł na schody, widocznie tedy mieszkał tam. Wilson nie miał żadnych instrukcyj. Z ruchu głowy wstecz, jaki uczynił Barnes, wywnioskował, że ma śledzić idącego za nim mężczyznę. Uznał to za swój obowiązek, przed otrzymaniem nowych rozkazów.
Trudno jednak było strzec hotelu piątej avenue, który miał trzy wyjścia, jedno na Broadway, a dwa inne na ulicę dwudziestą trzecią i dwudziestą czwartą. Wilson pocieszał się myślą, że Mitchel