Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

— Uczułem się dotkniętym, że mnie pan traktuje, jak zwykłego zbrodniarza. Upokorzyło mnie, iż przyszedłszy tutaj, pozwalasz sobie pan przetrząsać wszystko pod nosem moim. Gdyby nie to, że stałem przed lustrem, nie obróciłbym się do pana tyłem. Zamiarem pańskim było obejrzeć guziki kamizelki mojej.
Osłupiały Barnes nie dał poznać wrażenia, jakie na nim uczyniły te słowa.
— Wie pan przecież, że słyszałem rozmowę pańską w wagonie, gdzie była wzmianka o pięciu szczególnych guzikach garnituru.
— Przepraszam, mówiłem o sześciu guzikach, nie o pięciu!
Znowu nie udało się Barnesowi wciągnąć Mitchela w pułapkę. Rozmyślnie wymienił pięć guzików, w nadziei, że wykorzysta tę pomyłkę, potwierdzając, że jest ich pięć, by nie być zmuszonym, wyjaśniać braku szóstego, który Barnes, jak mu się wydawało, miał w kieszeni.
— A prawda! Mówił pan o sześciu. Teraz przypomniałem sobie! — potwierdził. — Przyzna pan, że ciekawość moja zobaczenia ich była uzasadniona... oczywiście, radbym je móc rozpoznać w danym razie.
— Zamiar to wielce chwalebny. Drogi panie! Powiedziałem, że możesz mnie pan odwiedzać każdej chwili i pytać o wszystko. Czemuż nie poprosiłeś pan, bym pokazał guziki?
— Byłoby to istotnie lepsze. Proszę niniejszem.
— Zechciej pan tedy obejrzeć!
Barnes chwycił kamizelkę i zdumiony ujrzał sześć guzików, trzy z profilem Julji, a trzy Romea. Zadowolniło go to badanie, gdyż guziki były najzupełniej podobne do schowanego w kieszeni. Lecz człowiek, tak niezmiernie prze-