Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

Barnes powziął decyzję wymierzenia walnego ciosu. Dobywszy z kieszeni guzik, podał go Emilji.
— Tu oto jest kamea z głową Julji. Może panią zainteresuje?
— Istotnie, rzecz przedziwna! Kamea ta zalicza się do mego garnituru!
— Do garnituru pani? Czy może zginęła jedna? Ileż ich było?
— Łącznie z tym Szekspirem, siedm! Sześć innych... — urwała zarumieniona.
— Miss Remsen, jeśli pani twierdzi, że istotnie kamea ta zalicza się do garnituru pani, z wielką przyjemnością zwracam ją prawowitej właścicielce. Czy istotnie zgubiła ją pani?
— Czy zgubiłam? Nie!... To znaczy nie wiem... — zmieszana bardzo, oglądała przedmiot z wielką uwagą. Nagle jednak zmienił się zupełnie wyraz jej twarzy. — Omyliłam się — rzekła ze spokojem, który zdumiał Barnesa. — Ta kamea, chociaż bardzo podobna, nie pochodzi z mego pierwotnego garnituru.
Detektyw nie wiedział co sądzić. Czy uznała za niebezpieczne przyznać istnienie ósmego guzika, czy może niezmiernie sprytny Mitchel poprosił listownie, by powiedziała, że garnitur pierwotny składał się tylko z siedmiu sztuk? W niepewności będąc, wymierzył cios drugi.
— Miss Remsen, — rzekł — widziałem portret pani i spostrzegłem, że profil tego guzika jest jego wierną kopją. Cóż pani na to?
Emilja, zmieszana znowu, szukała słów, potem zaś odrzekła zupełnie spokojnie:
— Nie wiem... Może pan ma rację. To istotnie kopja portretu mego. Namalowany został ubiegłego lata, a ja udzieliłam twórcy pozwolenia,