Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

— No nie! Ale przyznasz pan chyba, że nie można znać w ten sam sposób tej osoby, jak się zna słynną artystkę.
— Skądże pan to wiesz?
— Czy była osobą słynną?
— To jest nowe pytanie i nie odpowiem, zwłaszcza przy świadkach. Ale jeśli pan zechce towarzyszyć mi do mieszkania, spróbuję wyjaśnić, jak zdołałem rozpoznać te zwłoki, nie będąc z zamordowaną w stosunkach towarzyskich.
— Oczywiście, pójdę z panem, gdyż domagam się tego wyjaśnienia.
Wyszli obaj.
Milcząc dotarli do piątej avenue i poszli nią spory kawałek drogi. Mitchel dumał, zda się, o swej sytuacji, a Barnes uznał, że lepiej nie spieszyć z wyjaśnieniem. Tymczasem przeszedł ponownie w myśli cały przebieg sprawy, w sposób mniej więcej taki:
— Dlaczego obaj mężczyźni drgnęli, gdym wspomniał, że klejnoty ukryte zostały poza pociągiem? Dlatego, że wiedzieli, iż tak było istotnie. Thauret musiał wiedzieć, gdyż prawdopodobnie jest złodziejem. W takim razie Mitchel pomaga mu, albo widział, jak Francuz ukrył torebkę na jednej stacji. Czyżby Mitchel sam ukrył tę torebkę? Chyba niesposób, gdyż przez całą noc pilnowałem jego przedziału. Musiałbym zasnąć, ale to jest mało prawdopodobne. Wynika z tego, że trzeba przedewszystkiem wybadać, jakie ich obu łączą stosunki i czy są w przymierzu.
— A teraz w kwestji morderstwa. Dziwne to, że obaj mają środki dostania się do tego domu a także, iż przyjęli z taką obojętnością i niewiarą wzmiankę moją o możliwości zamordowania tej