Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

— Klejnoty mają swą cenę i rolę w świecie. Jeśli jednak ktoś kupuje każdy wspaniały kamień, jaki schwycić może, i chowa wszystko w podziemiu depozytowem, jest oczywistym warjatem.
— Cóż to ma wspólnego z danym wypadkiem?
— Bardzo dużo! Przyjaciel mój jest wprost anormalny, gdy idzie o drogie kamienie. Mimo rozsądku, jaki posiada, wystarczy wymienić jakiś słynny klejnot, a zaraz opowiada długą historję o nim, podkreślając zwłaszcza manjacko straszliwe zbrodnie, związane zresztą z każdym niemal wybitnym klejnotem.
— Tedy, zdaniem pańskiem, przez nieustanne zajmowanie umysłu tą rzeczą, oswoił się z myślą dokonania zbrodni, związanej z klejnotami?
— Odgadłeś pan doskonale. Człowiek, niestety, oswaja się z wszystkiem. Wszyscy np. niemal, wobec zwłok, czują pomieszanie i grozę, podczas gdy medycy, nawykłszy do trupów, traktują je, jak rzeźnik sprzedawane przez się mięso.
— Niezłe jest rozumowanie pańskie, Mr. Randolph. Nie wykluczam wcale, że przyjaciel, mimo wykształcenia i uczciwości swej, opanowany szałem zbieracza klejnotów, oraz znając zbrodnie, związane często z chęcią posiadania ich, mógłby się dać pociągnąć do kradzieży, a nawet morderstwa. O tak, żyjemy w dziwnym świecie.
— Czy pan sądzi, że w takim razie, jako szaleniec, nie zostałby pociągnięty do odpowiedzialności?
— Nie, tak daleko nie idę. Przyznaję panu rację ze stanowiska psychologicznego i człowiek, który w ten sposób został zbrodniarze, zasługuje na głębokie współczucie, ale prawo uzna go