Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest, chcę atoli poruszyć punkt inny jeszcze. Przyrzekłeś mi pan nie wdawać się z Adrjanem Fisherem.
— I cóż?
— Nie dotrzymałeś pan przyrzeczenia. Nie wziąłeś pan także, jak prosiłem na maskaradę kostjumu Ali Baby i dałeś go Adrjanowi Fischerowi. Czemuż to?
— Najprościej będzie, jeśli naprzód wyjaśnię straty, potem zaś dopiero przyjdę do Adrjana. Jak panu może wiadomo, nastawił detektyw Barnes na mnie szpiega, który głównie śledzi czy wygram, czy też przegram. Dlatego uznałem, że lepiej przegrywać.
— Moje pieniądze?
— Nasze pieniądze, gdyż jesteśmy partnerami. Pan poprostu zaliczkuje, aż do chwili nadejścia z Paryża moich weksli, otrzymując wzamian kwity. Jeśli masz pan tego dość, mogę zapłacić zaraz, chociaż, przyznaję, byłoby to dość niewygodne.
— Nie idzie mi o pieniądze. Ale czemuż to uznałeś pan, że lepiej przegrywać?
— Rzecz całkiem prosta. Ponieważ detektyw interesuje się tak bardzo moją wygraną i przegraną, uważa mnie widocznie za fałszerza, a podejrzenie to chcę rozwiać.
— Oczywiście. A teraz powiedz pan co to ma wspólnego z Adrjanem Fisherem?
— Wiadomo panu, że nie miałem zamiaru brać udziału w maskaradzie. Leżąc chory w Filadelfji, prosiłeś mnie pan listownie, bym wziął pański kostjum i zrazu chciałem tak uczynić. Ale przed samem udaniem się na zabawę, przyszedł do mnie właściciel wypożyczalni, ostrzegając, że był u niego detektyw i zażądał po-