Nazajutrz po ślubie wyjechali nowożeńcy na Zachód, przyrzekłszy Mrs. Remsen i Dorze spotkać się pod koniec lata w Białych Górach. Z początkiem lipca udały się panie Remsen i państwo Rawlston do Jeffersonu, małego miasteczka w New Hampshire u stóp góry Plinjusza. Około połowy tegoż miesiąca pojechał Randolph do tej samej miejscowości i dotarł pocztą, około ósmej do hotelu Woumbecka, ale został niemile zdumiony, gdy go zaraz u wejścia pozdrowił Thauret, co dowodziło, że rywal jego nie pomijał żadnej sposobności zbliżenia się do Dory Remsen, Thaureta również nie ucieszyło przybycie Randolpha i uznał za stosowne doprowadzić co prędzej do rozstrzygnięcia. Zdarzyło się tegoż wieczoru, że był sam z Dorą na werandzie i postanowił mówić zaraz, nie oczekując innej sposobności.
— Miss Doro, — zaczął bez wstępu, siadając obok niej — czy pamięta pani naszą rozmowę niedawną, na temat samotności i tęsknoty za towarzyszem?
— O tak! — przyznała otwarcie. — Czy chcesz ją pan wznowić?