Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli pani zezwoli. Wszakże musi pani pamiętać, że otrzymałem przyrzeczenie odpowiedzi po ślubie siostry.
— Sądziłam, że będzie mi jej bardzo brakować i poczuję się samotną. Czyż nie tak? Brak mi jej, coprawda, ale nie byłam samotna i to zawdzięczam panu właśnie. Dziękuję bardzo. Byłeś pan niezmiernie uprzejmy zawsze.
— Czy mówi pani to serjo ? — spytał z ożywieniem.
— Oczywiście! Czemużbym nie miała wyznać tego co jest prawdą?
— Tak, tak, ale młode damy ukrywają często istotne uczucia swoje, a nawet powiem, że owo tłumienie uczuć uznawane bywa dziś za rzecz wskazaną.
— Tłumienie? — wykrzyknęła ze śmiechem. — Czy sądzisz pan, że zgodziłabym się kiedykolwiek na jakiś przymus?
— Zaprawdę, nie! I mam nadzieję, że nie zajdzie potrzeba obrony przeciw temu. Ale jeśli nie była pani osamotnioną, to może zajmowały ją myśli inne, np. o miłości?
— Ach...
— Właśnie radbym posłyszeć zdanie pani w tej sprawie. Czy, wyszedłszy za mąż, czułaby się pani bardziej, czy mniej szczęśliwą?
— Trudno odpowiedzieć. Zależy to od tego, jakim byłby mąż mój... nieprawdaż?
— Przypuśćmy tedy, że my oboje...
— Proszę nie mówić w sposób tak osobisty. Na to przystać nie mogę, gdyż przyrzekłam.
— Przyrzekła pani? Nie rozumiem.
— Uczyniłam, powiedzmy, zakład. Wszakże wolno zakładać się? Oczywiście, niema w tem nic złego. Otóż założyłam się z Bobem, to jest