Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

udzieleniem wyjaśnień, potem zaś zwróciłeś go pan z uśmiechem uspokojenia. Gdyby był dla pana niebezpieczny, trzebaby na to niesłychanego panowania nad sobą, by przybrać wyraz tak swobodny i oddać mi ten przedmiot. Otóż radbym uzyskać odpowiedź, po czem poznałeś pan zaraz, że guzik nie zalicza się do pańskiego garnituru?
— Mr. Barnes! Przedewszystkiem wiedziałem dobrze, że istnieją tylko trzy takie, ponieważ zaś miałem je, czułem się bezpiecznym. Atoli zachodzi pewna różnica pomiędzy guzikami. Czy masz pan swój przy sobie?
— Tak, proszę!
— Zatrzymaj go pan. Gdy Miss Remsen zamawiała te guziki, dała polecenie, by na każdym, we włosach danej postaci wycięto maleńką literkę, a mianowicie: R. na włosach Romea, albowiem zwała mnie: „Roy”, zaś K. na włosach Julji, gdyż zwałem ją „królową”. Z pozoru liter tych nie widać, ale spojrzawszy przez szkło powiększające, łatwo je potem dostrzeże każdy gołem okiem. Weź pan, proszę, to szkło i obejrzyj swój guzik w miejscu, gdzie zaczynają się włosy na karku. No i cóż pan widzisz?
— Na miłość boską! — wykrzyknął detektyw. — To rzecz wielkiej wagi! Mam tutaj głowę Julji, przeto powinnaby być litera: K. Wydaje mi się, że usiłowano nawet wyciąć tę literę, ale dłuto ześliznęło się, odrywając część kamienia. Litera jest zniekształcona. Wątpię, czy mógłbym to dojrzeć gołem okiem.
— Masz pan rację. Swego czasu szukałem tylko tej litery, a nie znalazłszy jej, byłem całkiem spokojny.
— Guzik sporządził wyraźnie ten sam człowiek, który ciął garnitur pański. Snycerz, albo czło-