stępem zająć mieszkanie w domu, gdzie przebywała pańska ówczesna narzeczona. Molitaire zamieszkał w hotelu Hoffmana. W ten sposób mogli spiskowcy łatwo obserwować pana i wybadać, kiedy udasz się do Bostonu. Pojechali za panem i wzięli ten sam hotel. Gdyś pan, po odbiorze kolekcji, poszedł do teatru, para złodziejska, skorzystawszy z tego, skradła pańskie kamienie. Sądzę, poza tem, że masz pan może rację, określając w ten sposób postępowanie mordercy. Udał on się do tej osoby w nadziei, że wyjęła kamienie z torebki, zanim jej została skradziona. To wyjaśnia wszystko.
— Przepraszam, że się poważę sprzeciwić! — wtrącił Thauret. — Zdaniem mojem, cała sprawa nie ma żadnego związku z tym człowiekiem... jakżeś go pan nazwał... acha... z tym Janem Molitaire. Nie mogę zgodzić się na to, że dostarczyłeś pan istotnie dowodu jego współudziału w zbrodni.
— Mnie się zaś wydaje, że to udowodniłem! — oświadczył Barnes.
— Nie jestem tego zdania! — podjął Thauret tak spokojnie, jakgdyby szło o sprawę interesującą go powierzchownie tylko. — Powiedziałeś pan, że ta kobieta zapoznała się z Molitaire’em przy sposobności sprzedaży brylantów, poczem oboje znikli z Paryża. Potem ona zjawiła się w Nowym Jorku, skądże wiesz pan jednak, czy on nie wyjechał gdzieindziej, np. do Rosji.
— Nie wyjechał do Rosji! — odrzekł Barnes. — Wiedz pan, że nazwisko Molitaire było przybrane, a rzeczywiste jest: Montalbon, zaś fakt wycięcia znaków z bielizny, o czem wszyscy wiedzą, nabiera w tem oświetleniu nowego znaczenia.
Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.