Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.
—   98  —

obiadem i pogawędką. Gospodarz zauważył, że w godzinę jakąś po tej rozmowie młodzieniec doświadczył jednego jeszcze z symptomów dosyć powszednich, naszego życia — ziewał.
— Co to jest? — pytał anioł zmięszany swego gospodarza, — bo uczucie to i ten objaw wydały mu się nowe bezwarunkowo, a nawet niezupełnie przyjemne. Co to jest? Usta mi się rozszerzają, a fala powietrza w jakiś niepojęty sposób ciśnie mi się do gardła?
— Nic nadzwyczajnego! — ziewałeś poprostu. My tu praktykujemy dosyć często ten obyczaj. Czyżby nieznanym on był w waszym świecie?
— Zupełnie nieznany.
— Ano nie ziewa widocznie ten, kto jest nieśmiertelny. Mimo to wszystko, pójdziesz chyba do łóżka...
— Co to jest łóżko?
Tu wikary wdać się musiał w teoretyczne objaśnienie tego, czem jest ciemność, i na czem polega sztuka udania się do łóżka. Domyślił się wikary ze zdziwienia swego słuchacza, że anieli właściwie nie śpią, a marzą, i że do tego celu przybierają pozycye te same, jaką ongi przybierał człowiek pierwotny, to znaczy śpią z czołem na własnych kolanach