Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
—   100  —

zanim pojmie to życie tutejsze i zacznie w niem czynny udział przyjmować.
Wikary czuł się tego wieczoru znużonym i wyczerpanym jak nigdy.


W pokoju proboszcza o tej samej godzinie taką ze sobą prowadzili rozmowę małżonkowie Mendham:
— Nie słyszałam nigdy fantastyczniejszej baśni — mówiła pani, zagłębiona w swoim fotelu na biegunach, w którym się kołysała niedbale. — On musi być obłąkany, ten twój wikary.
— Jestem o tem najmocniej przekonany.
— Bo przecież za szeląg złamany nie ma sensu w tych jego opowieściach.
— Zwracałem ciągle jego uwagę w tym kierunku, ale napróżno.
— A swoją drogą ten garbaty jest najciekawszym okazem ludzkości, jaki przez życie swoje spotkałem. Fizyonomia cudzoziemca, twarz pełna dumy, lecz przejrzysta prawie, włosy mogę powiedzieć, przepiękne! — nie widziałem takich włosów nigdy! — Nie wiem, czy wogóle były one obcinane kiedykolwiek.