Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.
—   102  —

Proboszcz usiadł na łóżku i zaczął rozsznurowywać trzewiki, a przy tej czynności zagadywał do żony przerwami:
— Że zagadka, to zagadka! Wszystko to wygląda na halucynacyę.
— A czy ty, Jerzy, pewny aby jesteś, że to nie kobieta?
— Jak tego, że mamy noc w tej chwili. Jużciż chyba rozumiem się na tem, jakie są cechy męzkości na pierwszy rzut oka. To jest sobie chłopak 18 do 19 lat najwyżej, z wszelką pewnością.
— Głowa schnie od tego wszystkiego. I on tam pozostał na wikaryi?
— Ten Hiljer, to poprostu szalona pałka — mówił proboszcz, odnosząc zdjęte obuwie, aby je wystawić poza drzwi. Bo wystaw ty sobie, że on o tem mówi tonem tak głębokiego przekonania, jak gdyby naprawdę wierzył w anielstwo tamtego. Czy twoje trzewiki wyniosłaś już sama?
— Stoją wprost garderoby... No, on bo niby był zawsze oryginałem potrochu, a przytem ma coś dziecinnego niemal w swojem obejściu z ludźmi. Anioł!.. Waryatem być trzeba na to!
— Rozumie się, że Hilyer nie jest w całem znaczeniu tego słowa człowiekiem po-