Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
—   113  —

warunkom czekać tutaj mogło. Jedno tylko rozumiał instynktowo, że niewypadało aby on sam towarzyszył gościowi swemu na tych przechadzkach, bo się rewoltowała jego powaga na przypuszczenie samo, że tłum, trzymany przezeń w pewnem oddaleniu, zacznie pokazywać go sobie palcami, gdy iść będzie obok indywiduum, któremu, sądząc po tem, co dotąd miało miejsce, żadne tryumfalne powitanie ze strony ludzi nie zapowiadało się w Siddermorton. Był nawet pewnym tego zupełnie, że czy anioła zachowanie okaże się zupełnie normalnem, czy owszem postępować on sobie ma ekscentrycznie, jak tego po mieszkańcu innego świata oczekiwać było można, ocena jego postępowania nigdy przychylną nie będzie. Był innym, niż wszyscy, a tego jednego powodu było aż nadto dosyć. Mimo to wyprawił go na tę kampanją objaśnionego ile tyle, ale cała instrukcya pobieżna nie dała nowicyuszowi choćby w zarysach poznać różnic, jakie dzielą umysł ludzki od anielskiego ani wskazała odpowiedniego trybu życia w t. z. krainie snów. Szedł więc młodzieniec, rozglądając się na prawo i na lewo, szedł z rękoma skrzyżowanemi na plecach, spozierając z wielkiem zaciekawieniem w twa-