Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
—   122  —

żebym ja się z tobą rozprawił po mojemu, to mi odwarknij coś za jeden i dlaczego ci śmierdzi moje dzień dobry? Słyszysz?
— Ja jego nic nie rozumiem — usprawiedliwiał się anioł przed człowiekiem, stojącym za workiem, który wyraźnie budził w nim więcej zaufania. — Ja nie wiem, czego on chce odemnie.
— To zaczekajże, ja cię nauczę! Kiedy mijasz na drodze porządnego człowieka, a ten cię powita jak na gentlemana przystało, to twoja psia powinność odpowiedzieć mu, a jak cię tego nie nauczono...
To mówiąc, zerwał kapelusz z głowy i rzucił mu pod nogi.
— A więc kiedyś taki lord, to ja ci pokażę kto ja jestem!
Czeladnik nie przestawał nawoływać pijaka, żeby nie zaczepiał ludzi spokojnych, ale ten najwyraźniej zrobił już postanowienie, bo odgarniając po łokcie rękawy podartej w strzępy koszuli i rozpierając się nogami w pozycyi przyjętej do boksowania, wołał:
— Ja ci pokażę, co to znaczy nie odpowiadać grzecznością za grzeczność! Dalej, stawaj!
Teraz już nakoniec zrozumiał i anioł, że te demonstracje nie zapowiadały żadnej akcyi