Ale te małe urwisy, jak ich nazywał lekarz, rozbiegły się już w cztery strony świata i doktor Crump musiał sobie kazanie na inną okazyę zachować. Zwrócił się zatem do anioła i tłumaczył mu znaczenie tego ataku:
— To, widzisz, kochany panie, w naszych wioskach wszyscy ludzie są tacy — starzy i mali. Nie mogą oni pojąć tego, aby ktoś był odmiennym od nich, aby nie tak wyglądał, inaczej chodził, inaczej mówił. Wogóle ich umysł nie przypuszcza istnienia tego co nazywamy anormalnem. Widzi cudzoziemca powierzchowności trochę excentrycznej, więc uznaje za właściwe rzucić na niego kamieniem. Tak jest, parafia nie posiada wyobraźni...
Anioł, który dotąd mniemał i miał prawo mniemać, że zmysłu przyswojenia sobie jakiegoś pojęcia, poza tem czego się raz dowiedział, nie miał biedny dr. Crump sam za jeden złamany szeląg, dziwił się niezmiernie, jakie on z tego rodzaju ciasnoty zapatrywań umiał robić zarzuty innym. Niemniej dał się zaciągnąć na ten obiecywany opatrunek lekarski.