— Skończmy najpierw z tamtem. Ponownie zatem, pod słowem uroczystem, zapewniam...
— A ten garb?
— Widzę z tego, że opinia moja, na którą tu w Siddermerton, zdaje się, dosyć pracowałem, nie szczególnie stoi.
— A możeby się dało temu talentowi nadać pewien rozgłos? — pytała zacięta w swoim uporze starowina.
— No, ale przecież nie można żądać po mnie, abym ja to wszystko brał poważnie, i przyznawał...
— W każdym razie ja z mojej strony proponuję, aby dać tej osobie — proszę uważać, że wyrażam się bez kładzenia nacisku na rodzajowanie — aby dać tej osobie sposobność do zaprodukowania swoich, zdolności. Jadąc tutaj, miałam to już na myśli — w tej chwili po osobistej rekognicyi, tembardziej obstaję przy swojem. Na wtorek nadchodzący poproszę do siebie co jest muzykalnego w okolicy, a ten młody talent niech przyniesie ze sobą instrument. Jeżeli się okaże, że to wistocie przechodzi mierność, zajmiemy się, aby światła pod korcem nie ukrywać.
— Ale lady Hamergallow...
— Ani słowa więcej, panie Hilyer! —
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.
— 138 —