— Przecież musiałeś pan poznać dobrze nasz świat — szydził już teraz wyraźnie — wszak przypatrywałeś mu się zapewne nie raz jeden z wysoka przez wasze warstwy empireiskie. Hę?
— Nie mogę powiedzieć, żebym znał dobrze, a dowodem, że wszystko tu dla mnie nowe. My tam śnimy niekiedy o waszej ziemi, głównie przy księżycowem świetle, gdy mary unoszą nas daleko po za rzeczywistość.
— No, to się rozumie samo z siebie, — przytakiwał Crump, który się miał w tej chwili za człowieka niezwykle dowcipnego. — Masz pan w każdym razie — mówił — nader praktyczny sposób wymykania się przed odpowiedziami kategoryczniejszemi... Kieliszek Burgundzkiego! To panu zaszkodzić nie może. Stoi właśnie obok pana. A odnośnie do nawiedzin anielskich, to jest u nas sporo podań o tego rodzaju wydarzeniach, nazywanych nadprzyrodzonych, które musiały oczywiście powstać na fundamencie jakimś, mianowicie zawdzięczamy je zapewne temu, że rodacy pana podróżowali już niejednokrotnie po naszej ziemi. Widzieli ich ludzie przy kołyskach dzieci, zachodzili niekiedy do więzień. Ot naprzykład w „Fauście!“ Czytałeś pan zapewne!
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
— 143 —