Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.
—   144  —

— Nie słyszałem nigdy o czemś podobnem.
— A jednak tu u nas, nie dawniej jak wczoraj, matka jednego sympatycznego chłopczyny, który miał atak dyspepsyi, ale którego zastałem już rekonwalescentem, pokazywała mi go, że śpi i przez sen uśmiecha się do aniołka. W romansach znowu pani Wood symptom taki uważany bywa jako niezbędna zapowiedź blizkiej śmierci. Czy nie mógłbyś mi pan rzucić pewnego światła na łączność między tymi uśmiechami a objawem patologicznym, o jakim mówiłem?
— Ja wogóle nie dobrze pana rozumiem, — rzekł anioł zaambarasowany tem, że na żadne z zapytań nie może dostarczyć odpowiedzi zadawalającej.
— Zaczyna poznawać, że go biorę na kawał, i chce się wykłamać sztuczną powagą. Ale to nie ze mną sprawa. W każdym razie jest przebiegły.
— Wiesz pan jednak, że byłbym mu szczerze obowiązany, gdybyś mi mógł dać pewne objaśnienie: Oto chciałbym wiedzieć, czy ci, którzy do was przybywają z naszego świata, skarżą się bardzo na tutejszych doktorów?