Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
—   146  —

raz doktor, zmieniając nagle ton, — toż ja widzę, że ty nic zgoła nie wiesz o tym świecie, za mieszkańca którego się podajesz. Toż przecie najgłupszy człowiek u nas wie, że ten kolor biały przemaga we wszystkiem w święcie anielskim.
Anioł przypatrywał się bacznie temu człowiekowi, i przeczuciem zaczął odgadywać, że to jest coś z tej maniery ziemskiej, którą my tu sobie nazywamy utartym terminem: błaznowanie. Ale jowialny lekarz wcale nie ostygał z zapału — owszem, porwawszy jakieś pełne illustracyj in folio, na którego okładce stało wielkiemi literami wydrukowane: „Przegląd parafialny“ (Parith-Magazine) rzucił je na stół przed swoim gościem i odrzuciwszy kilka pierwszych, kart, ukazał stronę, dużych rozmiarów, z kolorowaną ryciną.
— Oto, jeśli chcesz wiedzieć, jak wyglądają anioły prawdziwe, oryginalne, to patrz, proszę! Ba, ba! mój przyjacielu, to nie tylko skrzydeł potrzeba na to, żeby zostać aniołem. Oto masz szatę powiewną o stu przynajmniej fałdach, którą lekki podmuch wiatru unosi w obłoki — oto są skrzydła rozpostarte do lotu. Nie bój się, nas tu nabrać nie tak łatwo! To są, mój przyjacielu, anioły w najlepszym gatunku, malowane przez powagi pierwszo-