Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.
—   154  —

stanowi bynajmniej mądrości prawdziwej, czyż to wszystko nie jest śmieszne od a do z? Wieki, i jeszcze po nich wieki cywilizacyi, a taka ci, panie, św....a niepoprawna łazi za swoim pługiem, jak na początku świata. Anglikiem jesteś?.. no, mniejsza o to wreszcie, bo to i nie taki znowu honor, jak się wydaje tym wszystkim ze sztucznymi mózgami. Bo oni uważają anglika za wykwit stworzenia. Doprawdy że murzyn, zwyczajny murzyn, boki by mógł sobie zerwać ze śmiechu, patrząc na gospodarkę tej rasy uprzywilejowanej w takich chociażby Indyach naprzykład. A ci zawsze swoje jedno wkółko: „Ta flaga, która lat tysiące była niezwyciężoną na wszystkich morzach: ten sztandar nieśmiertelny! i t. d. Takiego kraju, takiego narodu nie miała dotąd kula ziemska!“ Poczekaj-że, ja ci coś o tej chwale opowiem, coś bardzo realnego i prawdziwego, bo mi jegomość jakoś trochę na cudzoziemca wyglądasz w każdym razie. Posłuchaj! Był sobie tu jeden taki panek, nazywany Gootch, jeśli wolisz: sir John Gotch, a kiedy on był jeszcze studentem w Oxford, ja byłem chłopakiem zaledwie ośmioletnim, a moja siosta miała lat szesnaście. Ona znowu była służącą w tej rodzinie. Ale co tam opowiadać! Toż tu przecież niema