Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.
—   156  —

wrażenie jakiegoś zupełnie nieuświadomionego ambarasu. Zresztą, przekleństwa brutalne owego biedaka nie oddziaływały na tego, który ich wcale nie pojmował, i czuł z całej naracyi to jedno tylko, że to musiał być człowiek, który doświadczył jakiejś ciężkiej krzywdy, i że to, o czem była mowa, dotyczyło gwałtów i niesprawiedliwości, praktykowanych w życiu ziemskiem.
Czując, że jego skargi nie działają na słuchacza w tym stopniu, jak się spodziewał, wykonał biedny mizantrop ręką gest, mający niby oznaczać zwyczajne: „Niech cię tam!“ a podniósłszy tą samą ręką kamyk przydrożny, rzucił nim w przelatującego w tej chwili bażanta, i sam znikł niebawem za skalnym załomem gruntu.