własnem nazwiskiem, więc to ostatnie bardzo było cenionem na łamach organu specyalnego, wychodzącego p. t.: Zoologist. Przypuszczamy mimo to, że dotąd mogli o niem ludzie zapomnieć, bo o jakichże to znakomitościach nie zapomina się w naszych czasach! A że nazajutrz po zjawieniu się bajecznego ptaka ten i ów przyniósł mu wiadomość i o zjawisku świetlnem i o ukazaniu się skrzydlatego gościa, nie łącząc ze sobą bynajmniej obu faktów, więc przypomniał sobie wikary z Siddermorton, że posiada przecież na miejscu dwóch antagonistów w dziedzinie poszukiwań naukowych. Grally, ten sam, o którym wiemy, że posłał już wiadomość o meteorze do czasopisma „Nature“ i ozdobił go własnoręczną illustracyą, i drugi, niejaki Borland, handlarz artykułów należących do działu historyi naturalnej, a zarazem właściciel laboratoryum morskiego w Portburdock. Borland! — powtórzył sobie tego dnia po kilkakroć z pewną goryczą wikary — Borland dobrzeby zrobił, gdyby się ograniczył do badań nad swojemi brzuchonogiemi, ale jemu przytem zachciewa się być taxidermistą[1] i korzysta ze swego zamieszkiwania na wybrzeżu morskiem, aby mieć z pierwszej ręki to, co najrzadsze.
- ↑ Wypychacz zwierząt i ptaków.