przez głowę, poczem zrobiła już ta dama uwagę, że ma go wprost za geniusz muzyczny, i zatopiła w nim swoje spojrzenie omdlewające, które jej zdaniem nie mogło chybić efektu.
Proboszcz z Iping-Hanger, zaproszony na raut z racyi, że był w rzeczach muzyki powagą niekwestyonowaną, przypatrywał się temu przybyszowi z zupełną niechęcią. Co do wikarego, to ten wzięty w tej chwili w oblężenie przez lady Hamergallow, z odległości tylko mógł rzucać trwożne spojrzenia na swego pupila, podczas gdy szanowna dama rozwodziła się nad wynagrodzeniami wybitnych wiolinistów współczesnych.
A teraz niechaj czytelnik wystawi sobie anioła, który w kwakierskim stroju wikarego stoi w pośrodku ze skrzypcami w ręku w pobliżu fortepianu, a półkolem rozsiadło się godne towarzystwo ludzi spokojnych, ale wymagających, a przedewszystkiem ubranych z wyszukaną starannością. Zanim się, tak zwany po ziemsku: koncertant, dotknął smyczkiem instrumentu, słychać było półgłosem fragmenty prowadzonych grupami rozmów:
— On jest tu incognito — szeptały obie misses Papawer i pani Pibright. — Jest to bądź co bądź, rozkoszne i oryginalne zarazem. Jes-
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.
— 172 —