Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.
—   18  —

należy o to, aby zniknął z oblicza ziem jak najrychlej.
Można też już dzisiaj przebiedz wzdłuż i wszerz Anglję całą w porze letniej i spotkać zaledwie 8 do 10 gatunków kwiatków rosnących w stanie dzikim, około tuzina gatunków ptaków i owadów, i nie być narażonym na żadną niespodziankę, jakiej zwykle bywa powodem kwiat osobliwszy, ptak, lub owad jaskrawo odskakujący kształtem lub barwą, od normy. Po za tą nazwą wszystko już jest skolekcyonowane i skatalogowane, i tu dopiero przedstawia się jasno nasz obowiązek wdzięczności dla pracowników, gdy nas ci widokiem swoich zbiorów pouczyć próbują. Ich kamforową wonią przesycone szufladki, ich oszklone pudelka i gablotki i ich tomy poprzekładane bibułą, są niczem więcej jak cmentarzyskami tego wszystkiego, co było pięknem i rzadkiem, — są symbolami tryumfu, próżniactwa moralnie stosowanego nad rozkoszami życia, chociaż to wszystko — jakeś sobie zapewne pomyślał Czytelniku — niema najmniejszej wspólności z naszym fantazyjnym ptakiem.
Jest na moczarach Suddertonu takie jedno miejsce, gdzie woda szczególnie błyszczy, obramowana dokoła mchem szmaragdowym.