Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.
—   200  —

czył dziecko płaczące, więc rozgniewał się bardzo, i za pomocą jakiegoś leżącego na szosie drąga porozrywał w tem miejscu płot druciany; mówił przytem bardzo brzydkie rzeczy na takich wszystkich, którzy o tem tylko myślą, aby szkodę i krzywdę robić drugim na wszelkie sposoby. Ludzie to słyszeli i powtórzyli sir Johnowi, a on teraz przez to taki jest zagniewany i odgraża się, że tego nie daruje, i Bóg wie nieco obiecuje jeszcze, jeśli mu się zaraz nie zrobi sprawiedliwości.
Niezmiernie się zdziwił anioł, gdy go zawołano do kancelaryi dla wyjaśnienia faktu. Wedle jego relacyi, on zrazu przypuszczał, że dziecko skaleczyło się o jakąś niedobrych własności roślinę, ale jak się przekonał, że rana była dziełem tego drutu zdradzieckiego, jak mu ludzie opowiedzieli, że tego drutu przeznaczeniem jest właśnie, aby ranił, i że to jeden człowiek zastawia na drugiego takie sidła — jak się o tem kategorycznie przekonał, taki go zdjął gniew przeciw ludzkiej złości, że nie mając przed sobą sprawcy samego, zemścił się na jego dziele. Zresztą anioł w niczem nie przeczył swemu oskarżycielowi.
— Owszem, — mówił — przyznaję, że jeszcze nie doświadczyłem takiego uczucia