Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.
—   205  —

nansów do swojej melancholijnej idylli, którą tak niedawno jeszcze oddziaływał na duszę wikarego.
Tej nocy, oprócz ostatniego, miał anioł innego jeszcze słuchacza.
O kilka zaledwie kroków, ukryta w gęstym klombie wiązów i świerków, stała Dalya. Zatonęła w tych dźwiękach duszą całą, a to, co wypełniało jej istnienie w tej chwili, było bardziej ekstazą, niż myślą. Przechodziły przed jej pamięcią kolejno wspomnienia wszystkich zbliżeń z tym młodzieńcem, tak różnym od innych, i nie mogła ich sobie złączyć w żaden ład i porządek. Przemówił do niej po kilkakroć, a teraz wydało się jej, jakoby tony jego pieśni dopełniały sobą te urywane słowa — nadewszystko, jakgdyby dla niej wyłącznie było to przeznaczone.
Jak wszystkie młode dziewczęta, miała i Dalya przywidzenia swoje.


Nazajutrz rano szedł bardzo wcześnie przez wioskę nasz gość z Zaświatów, szedł, aby się dostać do gęstwy trzcin i oczeretów, otaczających jezioro Siddermortońskie. Założył on sobie dotrzeć do zatoki Bandrum, bo