Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.
—   222   —

— Więc tylko tydzień! — zakończył, wstając od biurka. — Zstąpił na ziemię łez i niedoli duch wybrany, mieszkaniec lepszych światów, który zbogacił mi ducha, otworzył oczy moje na całe obszary nieśmiertelnego piękna, a ja zgodziłem się odtrącić go od siebie, jak istotę nikczemną i szkodliwą. Jakże my tedy stworzeni jesteśmy — my, ludzie, i w jakich słowach ja mam mu oznajmić o postanowieniu, które względem niego zapadło?
Przemierzał biedny ksiądz wzdłuż i wszerz swoją pracownię, ale mu widok tych ścian przypominał obecność sir Johna Gotch, więc przeniósł się do sali jadalnej i tam przez otwarte okna zagłębił wzrok w nieprzejrzane obszary pól i łąk rozciągających się poza parkiem. A że był człowiekiem z krwi i ciała, więc odwrócił się do kredensu i automatycznie prawie nalawszy sobie szklankę sherry wychylił ją jednym haustem.


Anioł leżał na mchu wysokiej skały i patrzył ze smutkiem i tęsknotą na wielką roztocz morza, odbijającego w sobie blaski słoneczne. Przygnębiony był bardziej, niż innych dni, bo czuł, jak osnuwały go coraz