— Czy mogę zapytać Waszą Wielebność o dzień wyjazdu z Siddermorton pana Anioła.
Poczem nastąpił znowu łagodny atak kaszlu. Wikary zadrżał. A więc wszystko sprzysięgło się przeciw tamtemu.
— Mnie jest bardzo niemiło przychodzić tu z zażaleniem, ale ja dotąd pełniłam moje obowiązki tylko w domach wzorowych, i dlatego niech mi będzie wolno wyznać, że z prawdziwym wstrętem przychodzi mi usługiwać osobom tego, co ten pan, rodzaju.
— Tego rodzaju, co on? To znaczy, pani Hinyer, że ten młody człowiek nie umiał sobie zaskarbić przychylności pani?
— Wasza Wielebność pamięta zapewne, że do czasu mego przyjazdu tutaj, pełniłam obowiązki w domu lorda Dundoller i to przez lat 17, a Waszą Wielebność, mimo, że należy do stanu duchownego, uważałam zawsze i uważam za skończonego gentlemana. A w takim razie...
— A tamten nie jest gentlemanem. Wszak to chciałaś pani wyrazić?
— Z przykrością przychodzi mi potwierdzić słowa Waszej Wielebności.
— Naprawdę? Nie wahasz się pani postawić mu tego zarzutu?
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.
— 226 —