Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.
—   229   —

— Najgorsze będzie dopiero wtedy, kiedy się wszystko dostanie na języki ludzkie.
— I jaka w tem wina moja? — mówił wikary półgłosem. — Co ja mam zrobić teraz?
Należało jednakże zakończyć rzecz ze swarliwą niewiastą jak najrychlej, i dlatego wikary, uzbrajając się w swoją powagę i zimną krew, przemówił nie bez pojednawczej intencyi:
— Niech się pani uspokoi, pani Hinyer! Ten młody człowiek w krótkim bardzo czasie wyjedzie z Siddermorton... w ciągu tygodnia nastąpi to z wszelką pewnością. Czy to pani wystarcza?
— Zupełnie wystarcza, skoro mię o tem Wasza Wielebność zapewnia.
Znikła za drzwiami, odprowadzona zmęczonem spojrzeniem wikarego, a on, znalazłszy się znowu sam w pokoju swoim, powiedział głośno i z przekonaniem:
— Niema wątpliwości, że ziemia nasza nie jest dla aniołów!


Zmierzchało się już, gdy w obiadowej godzinie zjawił się za stołem wikarego jego niefortunny gość, który solą w oku stał się