wszystkim mieszkańcom tego zakątka. Był młodzieniec bardziej znużony i smutny dzisiaj, niż kiedykolwiek. Wiedział już o tem, że musi ztąd odejść, ponieważ jego obecność była dla ludzi szkodliwą, ale gdzie się uda, co postanowi — o tem nie probował nawet rozmyślać. Wikary natomiast snuł sobie odnośnie do jego przyszłości pewne plany.
— Pozostają ci zawsze te skrzypce, chociaż po doświadczonem niepowodzeniu twojem i w tym nawet względzie, nie wiem sam, co mi o muzyce twojej należy mniemać. Trzeba pomyśleć dla ciebie o ubraniu, któreby przypadało do twojej figury lepiej nieco, niż to, które nosisz obecnie, i wogóle o całej wyprawie. To się zrobi i to jest bagatela. O wiele więcej niepokoi mię to, że masz jechać koleją żelazną, nadto przychodzą najzwyczajniejsze sprawy powszedniego życia, z którem i ty się w żaden sposób uładzić nie zdołasz. A kwestya pieniędzy, a najem mieszkania co ty się za dziwolągów dopuścić możesz, jeśli cię pozostawię samemu sobie. Nie! — to stanowczo niepodobne do niczego. Wypadnie mi koniecznie zająć się twoją instalacyą i wynaleźć ci pracę. Tak, ale to będzie rozdział, któremu możnaby dać tytuł: „Anioł w Londynie.“ Przecież w tem także niema sensu
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.
— 230 —