Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
—   28  —

— Wikarego uraziło nieco wyrażenie: potwór mytyczny. Dotąd za najobelżywszy termin uważał on: „rozsiewacz anachronizmów średniowiecznych,“ którym dotknął jego powołanie jeden z bojowników idei oddzielenia kościoła od państwa, to też już z mniejszą, niż poprzednio, uprzejmością zapytał:
— Czy mam przez to rozumieć, że patrzysz pan na mnie jak na postać twojego snu?
— Jakżeby mogło być inaczej! — zauważył anioł z uśmiechem.
— A ten świat otaczający, to stworzenie całe, te olbrzymie drzewa — czy także istnieją one tylko w pańskiem sennem marzeniu?
— Tak, to jest sen! mój sen! to jest właśnie to, o czem się marzy, albo co nam wyobrazili artyści.
— To są artyści i między aniołami także?
— Wszelkiego rodzaju, i z bardzo nawet potężną wyobraźnią. Któż, jeśli nie oni, stworzyli orła, krowę, człowieka i mnóstwo innych tworów, zupełnie nieprawdopodobnych?
— ...„Zupełnie nieprawdopodobnych“ — powtórzył wikary, ocierając potem zroszone czoło.
— Tak jest, nieprawdopodobnych... my-