że spadł, jak sam utrzymywał, ze świata dziwów, w którym niema westchnień i boleści, i że ten anioł prowadził bardzo pouczającą z wielebnym wikarym o mnogości światów zamieszkałych dysputę. Wreszcie, gdyby chciano koniecznie, autor, co do samego faktu głównego, gotów jest nie cofnąć się nawet przed przysięgą, a zadeklarowawszy to formalnie, powraca on do swego opowiadania.
— Zadziwia mnie jedna rzecz niezmiernie — odezwał się po pewnej przerwie anioł, — że od czasu, jak tu się znalazłem u was, to znaczy od dzisiejszego wschodu słońca dostępne mi jest jakieś wrażenie nowe, którego nie doświadczałem nigdy.
— Mam nadzieję, że to nie jest uczucie bólu?
— Oh, nie! to coś zupełnie odmiennego, a zbliżonego niezmiernie do uczucia próżni wewnętrznej.
— Ciśnienie atmosferyczne, tak różne od waszego, mogłoby może objaśnić ten symptom.
— Chyba nie, a przytem i w ustach jakieś uczucie obce mi zupełnie. Jest to zabawne bardzo. Poprostu, jakbym potrzebował coś dławić, gnieść...
— Niech mi Bóg będzie miłosiernym! —
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —