Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38  —

możesz liczyć na warunki tego bytu, który opuściłeś, i dlatego będziesz musiał jeść, a zresztą jako doświadczony zapewnić cię mogę, że nie jest to wcale czynność tak straszna, i że ja sam znam od niej dużo bardzo nieprzyjemniejszych.
— Ano trudno — jak trzeba, to trzeba, byle mi tylko nie szło to z początku zbyt mozolnie. Zresztą nie lubię waszego bólu i sam czuję, że to uczucie próżni, które się ciągle zwiększa, także nie jest przyjemnem. Gdyby do tej samej kategoryi należało i te umieranie wasze osobliwe, to stanowczo niemam ochoty umierać i wolę, dla uniknięcia tego, jeść. Ale z tem wszystkiem, że wasz świat jest dziwny, to dziwny!
— To umieranie, to jest, widzisz gościu mój miły, coś takiego, czego ludzie lękają się najbardziej.
— Objaśnisz mi to innym razem — mówił anioł, — jeżeli ja się nie przebudzę z mego snu, a tymczasem pokaż-że mi raz to wasze jedzenie, bo dotąd ciągle mi o niem opowiadasz słowem, a ja już przeczuwam, że jedno drugiego zupełnie zastąpić nie może.
— Pozwól tedy, że poproszę cię do siebie; mój dom położony ztąd o kilka tysięcy kroków, leży on z tamtej strony lasku.