Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
—   64  —

pragnie dla wiadomości własnej. — Nic ważnego! — powtórzył uspokajająco tak, jak przystało na lekarza, który rozmawia z chorym. — Mów pan, proszę — dalej; to jest wszystko dla mnie nadzwyczaj interesujące.
Zaczął tedy wikary znowu od początku samego, t. j. od chwili, w której ukończywszy śniadanie, wziął fuzyę... ale mu zaraz przerwał pan Crump wykrzyknikiem:
— Po śniadaniu — powiedziałeś pan, jeśli się nie mylę...
— Zaraz po śniadaniu — potwierdził wikary, który się nie spostrzegł dotąd, że to ma być indagacya.
— To źle, to bardzo źle! Nie powinieneś był pan tego robić! Ale słucham, słucham z całą uwagą.
Kiedy doszło do tego opisu blasków, jakie promieniowały ze skrzydeł anioła, nowa nastąpiła przerwa.
— Blasków? — powiadasz pan... Naturalnie, w porze kanikuły, gdy termometr pokazuje w cieniu 79° powyżej zera!
W ten sposób rozmawiali ciągle, a gdy doszedł wikary do końca, doktor Crump zacisnął swoje wargi, co zwykł był czynić, gdy tworzył sobie syntezę rozumowań, lub faktów, a wyciągnąwszy prawicę swoją, złączył