Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.
—   70  —

najmniej do powściągliwych w dyskusyi i skłonnych do porozumienia.
Wielebny Mendham był to mąż postawy trupio-sztywnej, a nadto wydawał się częścią tylko olbrzymiej brody swojej; że był żyjącym, okazywało się dopiero, gdy szedł, lub zabierał głos. Nie wdając się tym razem w preludya, zaczął z miejsca:
— Moja żona powróciła do domu w stanie okropnym!...
— Bądź pan łaskaw wejść.. Wistocie, wypadek jest tak szczególnym, — iż tak rzekę — niebywałym. Proszę pana bardzo — ot tu do biblioteki... Mnie osobiście jest niezmiernie przykro, ale mniemam, że gdy panu wszystko wytłumaczę i objaśnię...
— I gdy się usprawiedliwisz... — dodał proboszcz głosem sędziego kryminalnego.
— Tak jest, gdy się wytłumaczę... Ale proszę pana na tę stronę — tu, do biblioteki...
— Co to za kobieta, panie...?
— Jaka kobieta? — pytał strwożony wikary, który na takie postawienie kwestyi przygotowanym nie był. — Jaka kobieta?... Nie rozumiem.
— Bah! Otóż mamy i system przyjęty do usprawiedliwienia się!